Leica M-A Titan – Limitowana, analogowa arystokracja
Leica nie od wczoraj słynie z aparatów analogowych z czerwoną kropką, których ceny lubią wytyczać górne granice.
Nowa, tytanowa Leica na miarę 2022 roku jest z gatunku tych… analogowych. Pełna mechanika, bez grama elektroniki. Bez światłomierza.
Bez zbędnych dodatków, ponadczasowa, wyrafinowana.
Leica M-A Titan to oczywiście aspirujący biały kruk, ze względu na wyprodukowanie tylko 250 sztuk na 60 rocznicę premiery modelu M3.
Czym jednak charakteryzuje się Leica M-A w wersji standardowej i „Titan”?
Jest w pełni manualnym aparatem analogowym, bez baterii czy światłomierza. Znajdziemy tu pokrętło od czasu, zwijania filmu, rączkę naciągu filmu, naciąg samowyzwalacza i licznik klatek. Na obiektywie oczywiście dostępne są pokrętła od ustawienia przesłony i regulacji ostrości. Za czułość (ISO) oczywiście odpowiada film, który użyliśmy.
Wersja Titan sprzedawana jest w zestawie z obiektywem APO-Summicron-M 50 f/2 ASPH. (wzorowanym na klasycznym, pierwszym Summicronie z 1956 roku). Kluczowe elementy (zarówno aparatu, jak i obiektywu) względem standardowej wersji zostały zastąpione tytanem, który jest lżejszy (i bardziej „elegancki” w wyglądzie) od mosiądzu.
Cena Leica M-A „Titan” idzie w parze z rzadkością. Na jedną sztukę trzeba przygotować ok 100 000 zł w przypadku standardowego zakupu. Jednak biorąc pod uwagę, że wszystkie egzemplarze są już wyprzedane, cena „odkupu” na rynku wtórnym może być nawet wielokrotnie większa.
Dla zainteresowanych przyziemnymi M-A może być pocieszający fakt, że standardowa wersja co prawda jest dostępna na zamówienie, ale koszt to „tylko” około 24 500zł.
Należy jednak pamiętać, że nie jest to aparat dla każdego i potrafi być bardzo wymagający w użytkowaniu. Ja lubię pracować na w pełni manualnych ustawieniach i jest to dla mnie przyjemnością, a dla innego może być to najgorszym doświadczeniem w życiu (i sam zakup może się zakończyć jeszcze szybszą odsprzedażą).
fot. Leica